limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Poniedziałek, 26 listopada 2018 | dodano: 26.11.2018

Kiepskie spanie przełożyło się na zamulanie przy starcie i na kołach jestem dopiero o 6:10. Decyduję, że dziś trasa dojazdowa przez Będzin. Zgodnie z prognozą ICM-u wieje mniej więcej ze wschodu czyli dla mnie niezbyt korzystnie. Mimo tego jedzie się jednak całkiem dobrze. Po drodze bez sensacji. Na wjeździe od izby wytrzeźwień do świateł na Środuli pojawia się króliczek. Trzymam mu się tyłu bo wjeżdża dość dynamicznie. Potem jednak na zjeździe przewagę pokazują moje większe koła bo rozpędzam się szybciej i odrywam od niego. Jeszcze chyba na dojeździe do Dworskiej był nieco z tyłu ale potem albo odbił, albo został bardzo daleko, bo za światłami na Mecu już go nie widziałem. Do mety zataczam się z rezerwą 5 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Na wyjściu jakoś tak szaro, ponuro. Do tego też wietrznie i odczuwalnie chłodniej. Powrót bez zawijasów i krótko przez Będzin i Grodziec. Do Będzina jadę przez centrum Zagórza, obok Makro i las na Mydlicach. Potem Warpie i do serwisu zbadać jak sprawa grubasa. Okazuje się, że na internetach jedno a na magazynach drugie i nie będzie tak łatwo fata zamówić. No rozczarowałem się potężnie. Jak do końca tygodnia nie dostanę propozycji do zamówienia, to będę szukał w innych miejscach. Ostatecznie może też rozważę opcję używki, choć to będzie już akt desperacji. Niepocieszony ruszam do domu przez Zamkowe, Grodziec i Gródków. Jest już zdrowo po zachodzie słońca i jazda właściwie w warunkach nocnych. Coś też jakby trochę z nieba sypie lub pada bo na okularach osadzają się wilgotne krople, które pogarszają mi widoczność. Do domu zataczam się z niezbyt imponującym dystansem na liczniku ale wcale mi to dziś nie przeszkadza. Nie przepadam za jazdą przy wietrze, który dziś był zauważalny, choć również generalnie nieprzeszkadzający.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!