limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

Wtorek, 2 października 2018 | dodano: 02.10.2018

Mokro i znów się spóźnię. Jeszcze jestem spowolniony choć udało się trochę odespać. Do startu wygrzebuję się jednak późno. Na kołach jestem o 6:21. Kapie. Równo, niezbyt mocno. Da się jechać. Wiatr, wg ICM-u, ma pomagać. Ruch na drogach jakby ociupinkę słabszy niż wczoraj. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. W sumie bez sensacji. Na miejscu mam obsuwę 4 min. Nieco nasiąkłem ale w butach sucho. Mam cichą nadzieję, że do wyjazdu z pracy opady ustaną. Taką nadzieję daje ICM.

Po południu było już całkiem całkiem, jeśli brać pod uwagę poranek. Powrót zapowiada się pod wiatr, ale przynajmniej jest sucho. Nie na tyle ciepło jednak bym we wdzianku zmienił coś poza rękawiczkami. Wciąż czuję osłabienie i wolę jechać poubierany. Trasa przez Mec, Środulę, Stary Będzin, 11-go Listopada, Zamkowe, Grodziec i Gródków w tempie mocno spacerowym. Przyjemnie się turlało. W domu zostawiam plecak, zakładam Błękitnemu sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!