limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Poniedziałek, 11 grudnia 2017 | dodano: 11.12.2017

Wczoraj naleciało białego badziewia ale, zgodnie z prognozami ICM-u, w nocy podskoczyła temperatura i wytopiła toto. Potem powiało i wysuszyło to co stopniało i dziś rano warunki były już bardzo dobre na jezdniach. Startuję o 6:07. Wieje. Miało być z południowego zachodu i było. Na dojeździe te podmuchy nie pomagały. Kręcę standardowy dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Za Zieloną najpierw przyczaja się za mną osobówka, potem wyprzedza i miga awaryjnymi. I teraz się zastanawiam: Damian czy Mariusz? Może się przyzna winowajca :-) Ale i tak pewnie nie zapamiętam pojazdu i następnym razem będzie powtórka zagwozdki. Na Braci Mieroszewskich jadę centralnie pod wiatr i tempo spada. Ostatecznie na miejscu jestem z minutą zapasu. Trochę się podgotowałem a ma być jeszcze cieplej. Mimo delikatnych przeciwności aury przyjemny dojazd do pracy.

Na powrocie zauważalnie cieplej. Jezdnie suche. Dalej wieje ale jakby mniej przeszkadzająco. Kręcę przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Tam wbijam na bieżnię przy Pogorii 3 i posiłkuję się nią aż do przystani gdzie wracam na asfalt i ciągnę do Piekła. Tu wbijam na bieżnię przy Pogorii 4 i jadę nią do zjazdu w stronę Preczowa. Potem Sarnów i do domu. Przyjemnie się jechało mimo tego, że brak słoneczka. Jednak jak na grudzień to warunki całkiem dobre więc nie pozostaje nic jak tylko się cieszyć. Powrót, jak zwykle na tej trasie, składa się z dwóch etapów. Pierwszy wydaje mi się zawsze taki bardziej nerwowy, dynamiczny i rozciąga się od pracy aż do okolic Mostu Ucieczki. Reszta trasy już o wiele spokojniejsza. Odcinki bez samochodów albo z ich niewielką ilością i od razu przyjemniej się kręci.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!