limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Bieszczady 2017 - dojazdu dzień pierwszy

  • DST 186.00km
  • Czas 10:40
  • VAVG 17.44km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 czerwca 2017 | dodano: 11.06.2017
Uczestnicy

Powrót w Bieszczady. Kolejny. Tym razem w dużo liczniejszym gronie. Na starcie poza Maćkiem i mną stają też: Monika, Dominik, Witek, dwóch Tomków i odprowadzający Marcin.

Planowany na 7:00 start obsunął się na nieco przed 8:00. Robimy przedstartowe foto z klubową flagą i ruszamy. Prowadzi Marcin w stronę Mysłowic i Imielina. W Imielinie korkowato. Mieliśmy jechać przez Oświęcim ale ruch na drodze sprawił, że ścinamy wcześniej w stronę Krakowa ostatecznie wbijając na wały Wisły. Sam Kraków jednak omijamy by nie tracić czasu na przebijanie się przez korki, światła i inne cudowne ułatwienia miejskie.

Gdzieś po drodze, ale jeszcze przed Skawiną, do szału zaczyna mnie doprowadzać kwadratura obu kół full-a. Wczoraj odebranego rowerka nie miałem okazji dobrze objeździć na asfalcie i dopiero dziś poczułem, że coś z oponami jest nie tak. Jakbym jechał na kanciastych kołach. Zatrzymuję się by spróbować poprawić ułożenie tylnej. Spuszczam nieco powietrza ale nie udaje się tego wyprostować. Przy pompowaniu wyrywam wentyl z dętki. Zaczyna się nieszczególnie. Zakładam zapas i jedziemy dalej. W Skawinie szybki wjazd do sklepu rowerowego. Kupuję dwie Kendy 2,10 i dwie zapasowe dętki. Przy pomocy Dominika i Tomka szybko przekładamy oponki. Zdjęte zwijam i przyczepiam do przyczepki.

W Skawinie żegna się z nami Marcin. Objazdami wraca do domu. My dalej za Garminem robimy objazd Krakowa. Kierujemy się na Świątniki Górne gdzie docieramy o takiej porze, że akurat można zjeść obiad. Robi się leniwie ale walczymy z tym dzielnie ruszając w dalszą drogę.

Optymistyczny plan zakładał dotarcie do Jasła jednak teren, bagaż i ciepły dzień sprawiają, że na taki wynik nie ma szans. Szacuję, że Zakliczyn będzie tym punktem, na którym zakończymy jazdę. Nocleg rezerwujemy ostatecznie w Zawadzie Lanckorońskiej, jakieś 2-3km od Zakliczyna.

Docieramy do mety dnia dzisiejszego już w ciemnościach zwalczając ostatni, dość stromy wjazd.


Link do pełnej galerii







Kategoria Kilkudniowe, Opona, Z trzecim kołem


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!