limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 21.43km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 września 2016 | dodano: 06.09.2016

Budzę się i słyszę za oknem szum deszczu. Tego się nie spodziewałem ale trudno. Trzeba to trzeba. Zbieram się do startu jednak z mniejszym entuzjazmem co przekłada się na nieco późniejszy czas odjazdu. Opłaciło się jednak to zamulanie bo dzięki temu deszcz ustał. Chociaż tyle. Poza tym jest tak sobie: pochmurno, wieje wiatr, nie za ciepło, mokre jezdnie. Tak jak wczoraj zakładam pokrowiec na plecak i kapcie do chodzenia w wodzie i ruszam. Jest 6:14. Kręcę bez większego ciśnienia mimo wszystko jednak licząc, że uda się zmieścić w czasie i być punktualnie. Na Zielonej pomiar jest taki na krawędzi. "Dworzec kolejowy" w Dąbrowie Górniczej udaje się przeskoczyć tuż przed pociągiem KŚ więc bez stania na szlabanie. Potem chwila niepewności na rondzie w centrum bo "kierownik" jadący od strony Będzina zachowywał się tak, jakby nie zamierzał w ogóle mi ustąpić pierwszeństwa na rondzie. Kiedy jednak niepewny jego zamiarów przyhamowałem, on również i bezpiecznie udało mi się ten moment drogi przebyć. Nie lubię tego ronda. Już niejedną akcję tu widziałem i niejedną sam miałem. Powinno to miejsce być inaczej zaprojektowane. Rondo, owszem, ale o innym układzie. Reszta drogi już spokojna choć nie obyło się bez stania na światłach na Alei Róż i na Mortimerze. Przy DorJan-ie jestem 6:50. Ostatecznie na mecie mam minutę zapasu. W sumie przyjemny, mimo raczej jesiennej pogody, dojazd do pracy. Pogoda przetrzebiła rowerzystów.

Po pracy warunki o tyle lepsze, że jest sucho ale dalej trochę wieje i jest pochmurno. Kręcę bez zaginania i większego pośpiechu przez Mec i Środulę do Będzina. Staram się jechać raczej bokami bo jakieś takie zmęczenie czuję. Przejeżdżając przejściem podziemnym pod Al. Kołłątaja widzę, że na wymalowanych do czysta ścianach nanoszone są teraz czarne obramówki. Czyżby miał się niedługo odbyć jakiś konkurs grafficiarski? Na wylocie z nerki w stronę Łagiszy chyba chwilę przed moim przejazdem stuknęły się dwie osobówki i robi się trochę ciasno. Na szczęście mnie to nie dotyczy. Kręcę sobie dalej spokojnie chodnikiem i na jezdnię włączam się dopiero przy fabryce domów. Potem już standard przez Łagiszę i Sarnów. Przeskok "86" na światłach i długa, spokojna prosta do domu z małym postojem we wsiowym Lewiatanie. Zaskoczył mnie nieco niezły czas przejazdu. Spodziewałem się o wiele dłuższego powrotu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!