limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Porąbka-Zwardoń

Wtorek, 18 sierpnia 2015 | dodano: 24.08.2015


Link do pełnej galerii

Planowany na 7:00 start trochę nam się obsunął co jednak wyszło na dobre bo wcześniej i tak byśmy się nie potwierdzili i nie skorzystałbym z apteki. Potem robimy sobie nadprogramowy wjazd na Górę Żar. Zjazd miodzio :-) Potem trzeba nam było dostać się do Rychwałdu. Poszło łatwo. Dopiero dalej była niejaka szarpanina z podjazdami do Rychwałdku, który leżał nam na drodze do Jeleśni. Tym razem robimy ten łagodniejszy zjazd w tamtą stronę. Dotarłszy do Jeleśni zaczyna nam się ssanie choć dopiero minęło południe. Szybko potwierdzamy się i decydujemy na konsumpcję obiadu w karczmie. Trochę też pomogły w decyzji nadciągające chmury, wyglądające na mocno burzowe. Na obiadku schodzi ponad godzina ale w tym czasie nie spada ani kropla. Jedziemy dalej. Kolejny cel to Węgierska Górka. Po drodze znów niezłe podjazdy ale jest też i nagroda w postaci bardzo długiego zjazdu w stronę Węgierskiej Górki. Potwierdzamy się ponownie i jedziemy do naszego dziś ostatniego punktu obowiązkowego czyli do Zwardonia. Po drodze mamy też okazję na zdobycie nadprogramowych kilku potwierdzeń więc kajecik ze stempelkami jest dość bogaty. Kotwiczymy na noc w Zwardoniu dość wcześnie ale należy nam się. Ponad setka po górach z sakwami. Poza tym do następnego punktu jest za daleko by odciągnąć za dnia. Garmin pokazuje ponad 1800m przewyższeń.



Kręcimy przez zaporę w Porąbce na wjazd na Górę Żar.


Wjazd nam trochę zajął.


Widoczki zacne, jak zawsze, choć dziś trochę zamglone.


Poziom wody wszędzie niski.


Rychwałd.


Dychnięcie i foto w drodze do Rychwałdku. Ten wariant jest chyba bardziej stromy :-]


Tu zajadamy obiadek.


Chmurki nad górami wyglądają srogo.




Początek zjazdu do Zwardonia. Dalej było kozacko. A już płyty przebijają wszystko. Strach hamować i strach puścić klamki.


Jak na szarpaninę po górach i z sakwami to chyba nienajgorszy wynik za dzień.


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
limit
| 05:42 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj Jakoś "samojeżdżenia" do góry nie stwierdziłem. Samo jechało tylko jak było w dół :-) Może jest jeszcze jakiś inny, magiczny wjazd?
noibasta
| 20:11 poniedziałek, 24 sierpnia 2015 | linkuj a to miejsce na podjeździe na Żar gdzie wszystko samo jedzie do góry działa ? ;) a woda rzeczywiście mocno opadła, idę czytać dzień następny :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!