DPOD
-
DST
50.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:30
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+10 na starcie. Mgły. Bez wiatru. Słoneczko w czasie przejazdu zabrało się do przepłaszania wody z powietrza. Jezdnie miejscami mokre ale bez wody w koleinach. Dzisiejszy przejazd niezbyt spokojny. Pierwszego jełopa spotykam za szkołą w Gródkowie. Wyprzedzał mnie przy dość dużej prędkości dużo za blisko. Na pewno nie było nawet 50cm. Potem w Łagiszy blondyna w "cienkim" robi podobny manewr. Oboje wyprzedzali wciskając się między mnie a nadjeżdżające z przeciwka samochody. Na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej stopuje mnie szlaban opuszczony dla składu IC. Potem foto hotelu. Światła na Alei Róż i przed światłami na Mortimerze kolejny jełop wyprzedza za blisko. W centrum Zagórza przerzucam się ze ścieżki na chodniki i przez osiedle spokojnie dociągam do celu. Generalnie przejazd raczej nerwowy. Trochę też z tego względu, że mi się start obsunął na 6:18 i zapasu czasu na nieprzewidziane sytuacje właściwie nie było.
Po pracy dzionek wyglądał bardzo zachęcająco do kręcenia. Trochę wiało i upałów się nie doszukałem ale w objazdach to nie przeszkadzało. Dziś wdrożyłem do użycia nieco więcej wertepów. Na początek terenem w stronę Dąbrowy Górniczej. W lasku zagórskim trochę mokrawo ale jeszcze nie aż tak, jak tam potrafi być. Generalnie bez ufleju. Potem asfaltami w stronę Pogorii 3, którą objeżdżam od strony Łęknic w drodze na Piekło, gdzie wbijam w teren wokół Pogorii 4 kierując się do Wojkowic Kościelnych. Tu ufleju się nie spodziewałem bo większość drogi piaszczysta i musiałby być potop, żeby tam na wodę trafić. Na wojkowickim krańcu zbiornika przystaję na chwilę zrobić kilka foto kater-om. Potem asfaltem jadę do Przeczyc i dalej w stronę Toporowic. Za "S1" skręcam w teren i ciągnę nim w stronę cmentarza gdzie robię sobie asfaltowy podjazd. Taka mikronamiastka górskich podjazdów. Niestety bardzo krótka. Pokonuję jeszcze kilka garbów w obranym kierunku by przy tablicy chyba Goląszy Górnej odbić w lewo, ponownie w teren. Tu jest coś w sam raz dla full-a :-) Zjazdy po kamulcach, ostre, i podjazdy, na które z rozpędu udaje się wbić prawie do połowy. Wertepkami, robiąc po drodze kilka foto, kręcę sobie w stronę Góry Siewierskiej. Tam wspinam się na górkę paralotniarską skąd również kilka foto czynię. Potem już zjazd do Strzyżowic w kierunku mniej więcej kościoła polsko-katolickiego i dalej asfaltem do domu. Gdyby było ciut cieplej albo nie było wiatru, to przejazd byłby wręcz epicki. A tak to tylko całkiem przyjemny ;-p W domu smarowanie amorków, i zupełnie jak nie ja, znów shake łańcucha w benzynie. Jakoś ostatnimi czasy częściej ten rytuał powtarzam i nie tylko full-owi. Po tej operacji ten element napędu wygląda i, co ważniejsze, pracuje o wiele lepiej. A na pewno ciszej.
Kategoria GPS-, Praca