DPNDZ
-
DST
39.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:58
-
VAVG
13.15km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Temperatura około zera ale dokładnie nie wiem, bo nie sprawdzałem. Od wczoraj nic nie dosypało więc bez zastanowienia wybieram za środek transportu rower. Start 5:35. Dalej wieje. Na szczęście dla mnie w plecy czyli do pracy łatwiej. Jedzie się nawet całkiem nieźle. Na jezdniach głównie błoto pośniegowe lub nierozjeżdżony jeszcze zbyt dobrze śnieg. Odcinki czarne to rzadkość. Mam też po drodze kilka kawałków ładnie zasypanych. Generalnie znów przydaje się roztoczański trening. W Dąbrowie Górniczej temperatury chyba niższe bo jest więcej miejsc, gdzie jezdnie są pokryte lodem. Od parku Hallera do Szymanowskiego w Sosnowcu jadę chodnikami. Nieodśnieżone więc wolniej ale za to bezpieczniej. U celu z zapasem 10 minutek, z których kilka muszę poświęcić na odrapanie rowerka z przyklejonego śniegu i błota. Generalnie przejazd jednak mało komfortowy jeśli chodzi o moją obecność na jezdni. Ciągle miałem wrażenie, że zaraz mi ktoś w tył wjedzie, albo za blisko wyprzedza, albo że fiknę komuś pod koła. Poważnie biorę pod uwagę czasowe przerzucenie się na zbiorkoma. Zadecyduje dzisiejszy powrót i najbliższa noc. Ma dosypać i ma spaść temperatura jeśli wierzyć ICM-owi. A to jeszcze pogorszy warunki jazdy. Do tego czasowo przejazd już zajmuje tyle co podróż autobusem ;-p
W ciągu dnia dosypało. Przy tym było dość ciepło więc na ruchliwszych jezdniach opad zamienił się w burą ciecz (pewnie również za sprawą sypanej soli). Zaś tam, gdzie nie docierały solarki i paskarki czyli na chodnikach śnieg przybrał jedną z dwóch konsystencji: sypką gdzie ruch nieduży i oblodzoną w uczęszczanych miejscach. Ruszam na początek ulicą ale wzdłuż Braci Mieroszewskich przerzucam się na chodnik i ciągnę nim do Alei Róż i pod ścianę płaczu. Tu wracam na jezdnie i nimi kręcę pod molo na Pogorii 3. Wczoraj na parkingu kilka samochodów ćwiczyło poślizgi. Podejrzewam, że nie do końca legalnie i możliwe, że z tego powodu dziś zastałem tam radiowóz. Albo to tylko taki zbieg okoliczności. Spod mola jadę na Zieloną, przez mostek na Czarnej Przemszy i na czarny szlak w stronę Łagiszy. Jest lekko pod wiatr. Słabszy niż wczoraj ale wychładza. Nogi dostają do wiwatu. W Łagiszy wracam na asfalt i przez Sarnów ciągnę do domu. Tu przerwa na zagrzanie się i z większymi sakwami kółeczko do wsiowego Lewiatana. Zauważalnie się ochłodziło po 18:00.
Przejazd powrotny, jak się spodziewałem, niezbyt spieszny i miejscami owiany wątpliwościami co do szans przejechania bez fiknięcia. Udało się ale po mieście jeździ się niefajnie. Krawężniki, dużo oblodzeń. W terenie jest bez porównania lepiej. Śnieg kopny, dobra przyczepność, cisza, bez samochodów. Czyli powrót tak pół-na-pół fajny. Jutro wolne więc może znów kawałek terenowy a środa... Prognozy raczej nie napawają optymizmem. Jakieś deszcze ponoć...
Kategoria Praca
komentarze
A co do Policji to pewnie przez to utonięcie trochę się tam pokręcą i tyle. Bo co do poślizgów na parkingu to nic nie zrobią bo to nie jest droga publiczna. Po parkingu możesz nawet bez prawka pojeździć :)
A jak ludzi nie było to moim zdaniem niech ćwiczą na parkingu poślizgi to nie będą głupieć na drodze :)