DPND - Podsumowanie roku 2014
-
DST
35.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
15.91km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
-8. Jezdnie generalnie suche więc i przyczepność całkiem niezła. Start 5:45. Na miejscu z zapasem 10 minut. Widać, że naród przygotowuje się do intensywnego wykorzystania Sylwestra bo na drogach pustki. Na drodze z Łagiszy do Zielonej z cienia między latarniami wyskoczył mi dziś dość spory pies. Nawet nie miałem okazji zareagować. Na szczęście obyło się bez sensacji bo w ostatniej chwili wyhamował. Chyba z kolei jego wystraszyło to, że w ogóle nie reaguję na jego szarżę. Niemniej ciśnienie podniesione. Karma powinna dopaść tego idiotę, który nie wychował odpowiednio psa i wypuścił go na ulicę.
Po pracy powrót w kierunku na Mec, gdzie przyuważa mnie klubowy towarzysz w nałogu pan_p. Kawałek za szpitalem przystajemy na poboczu i chwilę dłuższą rozmawiamy m. in. o planach, które mamy w pewnym zakresie zbieżne :-) Wychodzi na to, że w przyszłym roku zrobimy kilka wspólnych, dalszych wypadów. Potem przez Środulę przebijam się w stronę Starego Będzina i na małobądzką ścieżkę rowerową, którą ciągnę do nerki. Przejściami podziemnymi przebijam się na kierunek Łagiszy i tamże podążam. Potem Sarnów i prosto do domu. Samochodów bardzo mało. Za to dużo piechoty. Pewnie zdążającej gdzieś na Sylwestra. Tu i tam słychać pierwsze próby pirotechniczne.
Art przyuważony na jednym z zagórskich garaży.
Podsumowanie roku 2014.
Znów się działo.
Zaliczyłem w końcu "trzysetkę" dzięki Mariuszowi. Pierwsza i na razie jedyna ale już wiem, że jestem w stanie tyle pociągnąć. Nie jest łatwo, co prawda, ale za to apetyt zaostrzony :-)
Długich wypadów mniej za to jeden konkretny na ponad 2 tys. km, który zaowocował małą odznaką za pętlę po Polsce i dużą brązową KOT. Nie mówiąc już o tym, że była to super przygoda w towarzystwie Maćka, Krzyśka i Pawła. Dzięki chłopaki.
Poza tym trochę jednodniówek.
Końcówka roku w lekkim letargu głównie związana z jeżdżeniem typowo komunikacyjnym ale i to dodało nieco kilometrów do ogólnego przebiegu, który lekko przebił wynik z zeszłego roku. Pozostał jednak mały niedosyt bo do 15 tys. km wiele nie brakło. Gdyby nie weekendowe lenistwo z pewnością byłoby sporo więcej. Ale nie ma tego złego... Będzie o co walczyć w przyszłym roku.
Ponownie udało się nie skasować kasku więc chyba bezpieczniej.
Co do planów na rok przyszły napiszę jak rok temu: Są!
Kategoria Praca