limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.42km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 sierpnia 2014 | dodano: 06.08.2014

+15.  Nienachalne słoneczko i nieco chmurek. Albo mam dziś dobry dzień do jeżdżenia albo musiał być jakiś sprzyjający podmuch bo przejazd do pracy wyjątkowo ekspresowy. Start poza oknem - 6:19 (ze względu na przekładkę kokpitu na Srebrną Strzałę i smarowanie jej łańcucha). Przejazd bez sensacji. Może trochę też udaje się z czasu urwać, bo zmieniłem sobie kawałek przez centrum Dąbrowy Górniczej. Zamiast jechać Al. Kościuszki i dalej na Górniczą, jadę z ronda w stronę PZU i przed nim skręcam w prawo do parku i wyjeżdżam na Alei Róż wyjazdem od Nemo. Kilka świateł dzięki temu udaje się ominąć.

Dziś w planach wjazd zaopatrzeniowy do Kauflanda w Będzinie tak więc też i przez to miasto powrót. Wcześniej standardowo Mec, Środula, Stary Będzin. Kręci mi się dalej całkiem dobrze i dość szybko docieram do celu. W trakcie zasypywania koszyka dzwoni Waldek z pytaniem do przyjaciela w temacie "..bała mi się przednia przerzutka, jak się rozkuwa łańcuch". Szybko płacę za towar i już na spokojnie przy rowerku opowiadamy sobie co się stało i jak sobie z tym poradzić. Waldek zabiera się za serwis a ja pakuję sakwy i ruszam w stronę domu. Przy przejściu podziemnym obok nerki w Będzinie przyuważam Mariusza. Żółwik na powitanie i chwila rozmowy. Obdzielamy się wzajemnie różnymi informacjami o zbliżających się imprezach okołorowerowych. Żegnamy się po kilkunastu (chyba) minutach. Kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Z balastem mimo wszystko dalej jedzie się całkiem fajnie wychodzi więc na to, że poranne kręcenie to nie do końca były sprzyjające warunki tylko po prostu mam dziś dobry dzień. Jednak nie decyduję się na objazdy. W domu dzwonię do Waldka zapytać jak mu idzie ale nie może rozmawiać bo akurat załatwia sprawy w serwisie. Przy zimnym radlerku czekam z niecierpliwością aż się odezwie i opowie jak mu się awaria potoczyła. Pół godzinki później Waldek daje znać, że ze skuwaniem łańcucha sobie poradził i dopytawszy ludzi dotarł do serwisu. Tam wywalił starą przerzutkę i za nieduże pieniądze kupił nową i jedzie dalej. Niestety trochę go ta awaria spowolniła i jest w plecy z planem ale jeszcze 3 godziny dnia więc może uda mu się nieco podgonić. Pierwszą przygodę już ma jednak na koncie :-) Oby takich już nie miał więcej.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!