DPOND
-
DST
43.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
20.98km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+3. Wiaterek albo korzystny albo brak bo nie zauważyłem. Ku mojemu zdziwieniu, jezdnie mokre. Dziś dojazd przez Dąbrowę Górniczą. W drodze z Preczowa na Zieloną z daleka widzę jasną lampkę z przeciwka i tak sobie myślę, że to może być Mario. Tak też jest w istocie. Wymieniamy szybkie "cześć" w locie ale bez pogadanek każdy z nas jedzie w swoją stronę. Tak to już jest, że rano czas dojazdu wyśrubowany, z reguły, na maksimum i rezerwy jest zbyt mało na towarzyskie pogadanki. Kawałek dalej wyprzedzam jakiegoś "batmana". Zero lampek. Ani jednego odblasku. Ciuchy stapiające się z otoczeniem. Normalnie samobójca. Reszta drogi przebiega sprawnie. Światła dobrze współpracują. Nigdzie nie stoję. W pracy na kilka minut przed czasem czyli tak, jak miało być.
Z pracy ruszam dziś dość sprawnie bo chcę zdążyć do Będzina przed zamknięciem ubezpieczalni. Kończy mi się OC na jazdę rowerem i czas je już przedłużyć. Tak więc bez kombinowania przez Mec, Środulę i obok "Wisienki" prosto do celu. Tam sprawnie udaje mi się załatwić formalności. Teraz już mogę sobie spokojnie wracać. Więc od razu na "12%" pod Syberkę i dalej kładką nad "86", objazd M1 w Czeladzi i potem bokami przez samą Czeladź do Wojkowic. Stamtąd przez Strzyżowice prosto do domu. W sumie fajnie się jechało choć miałem wrażenie, że jakiś zimny wiaterek się uruchomił. Zrezygnowałem z większego zaginania w związku z tym.
Kategoria Praca
komentarze
A co do gadki, to fakt...rano trudno czas wygospodarować ;)