Nieważne czy czarny, czy czerwony każdy zapiaszczony :-)
-
DST
69.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
05:23
-
VAVG
12.82km/h
-
VMAX
45.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pasterz nasz, Ola, wodziła dziś swe stado w teorii czarnym szlakiem rowerowym.
W praktyce znów wyszła rzeźnia plegająca na oraniu hektarów piasku, brodzeniu, harpagańskich zjazdach i wyrypiastych wjazdach. Wszystko to przy super pogodzie.
Były gleby, była jazda obowiązkowa na czuja, było poszukiwanie zaginionych szlaków, wypychy, jazda na czołówkach czyli pełny zakres rażenia.
Odgłosy, jakie wydaje mój rowerek przyprawiałyby moje serce o ból, gdybym je miał. Oznaczają pewnie też to, że wkrótce czeka go wizyta w serwisie. Ze 2x musiałem dokręcać dziś korbę :-/
A tak w ogóle to zabawa jest przednia. Jazda, na przemian z nałogowym żarciem przy mnóstwie ciętego humoru. Loża Szyderców w osobie Domina pracuje pełną parą. Niesforne stadko baranów i owieczek nieustannie usiłuje się wyrwać spod tyrańskich rządów naszego pasterza. Wracamy codziennie ciemną nocą, zmachani jak konie po westernie i nieustannie wołamy o więcej. Zupełnie jak na ustawce. Tylko trwającej tydzień :-)
Link do pełnej galerii
Zaczyna się super.
Potem jak zwykle: oranie piachu.
Aże z Domina para poszła i musiał się człowiek odstresować ;-)
Do zjazdu!
Szczebrzeszyn jeszcze raz.
Radecznica.
Kopiec Zaburski.
Standardowo doczekaliśmy nocy i wypychu po piachu (3w1).
Tak bede siedzieć! Nie wstane!
Przygotowania do nocnego finiszu asfaltami.
Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem.
Odprawiliśmy jeszcze rytuał palenia kiełbasy ;-)
Kategoria Kilkudniowe