Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 1348.00 km (w terenie 117.00 km; 8.68%) |
Czas w ruchu: | 64:52 |
Średnia prędkość: | 20.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.70 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 56.17 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
DPZD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:26
-
VAVG
24.42km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+15. Nienachalne słoneczko i nieco chmurek. Albo mam dziś dobry dzień do jeżdżenia albo musiał być jakiś sprzyjający podmuch bo przejazd do pracy wyjątkowo ekspresowy. Start poza oknem - 6:19 (ze względu na przekładkę kokpitu na Srebrną Strzałę i smarowanie jej łańcucha). Przejazd bez sensacji. Może trochę też udaje się z czasu urwać, bo zmieniłem sobie kawałek przez centrum Dąbrowy Górniczej. Zamiast jechać Al. Kościuszki i dalej na Górniczą, jadę z ronda w stronę PZU i przed nim skręcam w prawo do parku i wyjeżdżam na Alei Róż wyjazdem od Nemo. Kilka świateł dzięki temu udaje się ominąć.
Dziś w planach wjazd zaopatrzeniowy do Kauflanda w Będzinie tak więc też i przez to miasto powrót. Wcześniej standardowo Mec, Środula, Stary Będzin. Kręci mi się dalej całkiem dobrze i dość szybko docieram do celu. W trakcie zasypywania koszyka dzwoni Waldek z pytaniem do przyjaciela w temacie "..bała mi się przednia przerzutka, jak się rozkuwa łańcuch". Szybko płacę za towar i już na spokojnie przy rowerku opowiadamy sobie co się stało i jak sobie z tym poradzić. Waldek zabiera się za serwis a ja pakuję sakwy i ruszam w stronę domu. Przy przejściu podziemnym obok nerki w Będzinie przyuważam Mariusza. Żółwik na powitanie i chwila rozmowy. Obdzielamy się wzajemnie różnymi informacjami o zbliżających się imprezach okołorowerowych. Żegnamy się po kilkunastu (chyba) minutach. Kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Z balastem mimo wszystko dalej jedzie się całkiem fajnie wychodzi więc na to, że poranne kręcenie to nie do końca były sprzyjające warunki tylko po prostu mam dziś dobry dzień. Jednak nie decyduję się na objazdy. W domu dzwonię do Waldka zapytać jak mu idzie ale nie może rozmawiać bo akurat załatwia sprawy w serwisie. Przy zimnym radlerku czekam z niecierpliwością aż się odezwie i opowie jak mu się awaria potoczyła. Pół godzinki później Waldek daje znać, że ze skuwaniem łańcucha sobie poradził i dopytawszy ludzi dotarł do serwisu. Tam wywalił starą przerzutkę i za nieduże pieniądze kupił nową i jedzie dalej. Niestety trochę go ta awaria spowolniła i jest w plecy z planem ale jeszcze 3 godziny dnia więc może uda mu się nieco podgonić. Pierwszą przygodę już ma jednak na koncie :-) Oby takich już nie miał więcej.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
42.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+16. Pochmurno ale bez opadów. Zamglenia i ogólne wrażenie, że w powietrzu jest nieco za dużo wody. Jedzie się jednak całkiem dobrze. Start prawie w oknie startowym (6:18). Generalnie przejazd dość spokojny. Przed samym startem zauważyłem, że znów wywalona szprycha w tylnym kole. Tak mi się coś majaczy, że jakoś niedawno dość z uczuciem wpadłem na próg zwalniający. Amorek na przodzie ładnie wybrał ale tyłem nieźle podrzuciło. Być może to właśnie wtedy szprycha poszła.
Nim wyszedłem z pracy udało mi się wymienić urwaną szprychę. Niestety przy tej okazji odkryłem, że prawdopodobnie za jakiś czas czeka mnie znów wymiana tylnego koła. Wszystko będzie zależało od tego jak to obecne będzie się zachowywało. Odkryłem na obręczy deformację, która musi być wynikiem jakiegoś solidnego uderzenia. Było też trochę ostrych krawędzi w tym miejscu a na oponie było już drobne wytarcie. Nieco to przyklepałem, nieco spiłowałem i zobaczymy. Jak się nie będą opony darły to jeszcze na tym kółku pojeżdżę. Z pracy powrót bez większego gięcia: Mortimer, krawędź Redenu, molo na Pogorii 3, ścieżką na Piekło i wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Opróżniam sakwę, biorę drugą i jeszcze małe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Na powrocie nieco szarpaniny z wiaterkiem. Temperatura nieco bardziej przyjazna do życia niż wczoraj.
Kategoria Szprycha, Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+17. Ładne słoneczko. Wiaterek nawet jeśli był, to nie przeszkadzał. Start dziś znów poza oknem - 6:22. Trochę udało się nadgonić do Dąbrowy Górniczej ale straciłem na przejściu przez tory obok "dworca kolejowego". W Dąbrowie nieco modyfikuję trasę i przelatuję obok Nemo by cyknąć foto miejsca gdzie rozpoczęła się budowa hotelu. Zamierzam w drodze do pracy przejeżdżać przez ten sam punkt i strzelać jedną fotkę za każdym razem aż do skończenia budowy. Swoją droga fatalny wybór miejsca na hotel. W pracy 5 minut po czasie. Trzeba będzie się zmobilizować i wyjeżdżać nieco wcześniej. Przejazd raczej spokojny.
Po pracy bez zaginania przez Mortimer, krawędzią Redenu na Pogorię 3. Wzdłuż zbiornika na Piekło i wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej do Sarnowa. Tu wizyta u weterynarza. Ponieważ wrócił z urlopu więc trochę pacjentów jest przede mną. Kiedy w końcu załatwiam lekarstwo dla kota i wychodzę nade mną niemal wisi ołowiana w kolorze chmura a na południowym horyzoncie widać, że już leje. Szybko kręcę przez swoją wioskę do domu. W momencie kiedy zamknąłem drzwi od garażu zaczęło padać. Można by powiedzieć, że idealna synchronizacja. Miałem jeszcze zrobić kółko do wsiowego Lewiatana ale 1,5h czekania nie dało efektu i odpuściłem kręcenie w deszczu. Jutro prawdopodobnie zmoknę na powrocie to już mi nie będzie przeszkadzało, jak mokry pokręcę do sklepu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:34
-
VAVG
21.70km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+17. Pochmurno ale bez opadów i bez wiatru. Dziś ze względu na planowany wyjazd weekendowy poranne pakowanie, przez które robi mi się obsuwa w czasie. Wrzuciłem bagaż do mniejszych sakw ale tak stojąc pod prysznicem pomyślałem sobie, że jak znowu będzie lało po drodze to może okazać się, że przydatna byłaby większa przestrzeń ładunkowa. Wszystko więc znowu wywaliłem i wpakowałem do większych sakw. Potem jeszcze przekładka kokpitu między rowerkami i tym sposobem wyruszam 6:26. Tak późno, że nie ma szans nadrobić. 10 min. spóźnienia bardzo prawdopodobne. 100% pewne staje się przy przejściu przez tory na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej. Czekam na przejazd pociągu Kolei Śląskich. Po drodze mnóstwo śladów wczorajszej ulewy w postaci naniesionego piachu ale bez większych rozlewisk. Późniejszy wyjazd wiązał się też z tym, że na drogach ruch był już nieco intensywniejszy. Dojeżdżam jednak bez problemów 12 min. spóźniony.
Wychodząc z pracy miałem wrażenie, że oddycham parą wodną. Z wyjazdu zrezygnowaliśmy już dużo wcześniej ze względu na prognozy pogody. Wieszczyły, że po 17:00 może być niezła burza. Podobnie w sobotę i niedzielę. Ruszam w stronę Mecu i dalej przez Środulę, Stary Będzin, Syberkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Cały czas spodziewałem się, że lunie solidnie. Jednak wytrzymało i do celu dotarłem na sucho.
Kategoria Praca