limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Piątek, 18 listopada 2022 | dodano: 18.11.2022

Staram się zebrać sprawnie. Prawie wychodzi. Start o 6:03.
Pogoda zjechała. Wieje zimnym powietrzem ze wschodu, czyli dla mnie niepomagająco. U mnie sucho ale dalej pojawia się śnieg, który na jezdniach stopniał. Generalnie słabsze warunki niż wczoraj.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice. Sprawnie choć zdecydowanie niespiesznie. I to nawet już nie chodzi o to, że Mamut ma ciut większe opory toczenia. Muszę pilnować oddechu, co przekłada się na szybką rybkę jak tylko zaczynam intensywniej kręcić.
Ostatecznie na mecie z obsuwą na 2 min. Nie byłoby jej, gdybym nie musiał stać na przejeździe na Ksawerze. Nie stałbym, jakbym wyjechał wcześniej.

Na powrocie pizgało złem przez część strasy, która wypadała akurat w kierunku północno wschodnim lub północnym. Przez to tempo spacerowe żeby utrzymać stabilną temperaturę.
Kręcę przez Mortimer i Reden na Zieloną. Dalej przez Preczów i Sarnów prosto do domu. Zupełnie nie miałem ochoty na wyginanie i naciąganie trasy. A jak tak będzie dłużej i do tego spadnie śnieg, to zacznie się jeżdżenie po minimum.
Bardzo niewielu rowerzystów na powrocie spotkałem. Wymiotło ludzi. Na Zielonej pusto.
Zaczynam się oswajać z myślą, że w tym roku też nie uda się przebić 10k km za rok :-/


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!