limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Poniedziałek, 30 sierpnia 2021 | dodano: 30.08.2021

Nadzieja umarła o 5:26.
Nadzieja, że dojadę na sucho. Lunęło solidnie. Nim się wytoczyłem, przeszło w regularny deszcz. Kapało całą drogę. W Gródkowie przewalczyłem minutową ulewę.
Trasa przez Będzin w wersji Małobądzkiej. Część chodnikami i ścieżkami. Wszędzie pełno wody. Ludzi mało, rowerzystów zero, sporo samochodów. Ale obyło się bez ekscesów.
Na mecie z obsuwą na 7 min. i mnóstwem wody w kapciach ale poza tym ok. Termicznie zadowalająco.
Pourlopowy powrót do rutyny.


Powrót nie uszedł mi na sucho, ale było znacznie lepiej niż o poranku. Kapało praktycznie od samego startu, jednak w sposób niegroźny przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki i Zieloną. Dopiero gdzieś tak na wjeździe do Preczowa kropelki przyspieszyły. Opad był również uciążliwy z powodu wiatru, który dla mnie był przeciwny, a ciągnął mniej więcej z północnego zachodu. Nie dość, że kropelki zacinały w twarz, to wilgoć na ubraniu dawała wrażenie chłodu. Przez Sarnów i część mojej wioski opad jest dość zauważalny i dopiero na finiszu nieco słabnie.
Przynajmniej przelot spokojny. I jakoś nie przypominam sobie, żebym rowerzystów spotkał. Przetrzebiła aura. Na Zielonej pustawo.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!