limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

Czwartek, 13 sierpnia 2020 | dodano: 13.08.2020

Deczko nieskładny rozruch i wyjazd dopiero o 6:13. Nie miałem za bardzo zacięcia do pociskania, do tego załadowany plecak, więc od razu założyłem, że będzie obsuwa. Jaka, to się dopiero na miejscu miało okazać.
Warunki dzisiaj takie, że powiedziałbym chłodnawo. Przynajmniej na tle temperatur dziennych. Ale wdzianko całkowicie na krótko i dało radę. W ogóle to słonecznie, raczej bezwietrznie.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą zupełnie bez sensacji.
Na mecie 4 minuty w plecy.


Powrót w przyjemnej lampie niespecjalnie spieszny.
Trasa oklepana przez Mortimer i Reden na Łęknice i dalej do przejazdu między Pogoriami. Korciło mnie by polecieć w stronę Ratanic i dalej ale w plecaku miałem sporo balastu, a po drodze jeszcze chciałem zakupić pieczywko. Tak więc przez Preczów do Sarnowa, wygięcie przez Park Żurawiniec przed wjazdem do wsiowej piekarni i znów przez Park na teren do Strzyżowic. Stamtąd zjazd do domu.
Tu mi się przypomniało, że w paczkomacie czeka przesyłka więc dokładam kolejne metry do dziennego przebiegu. Choć tym razem niewiele. Nawet kilometra nie było.
Po dłuższej przerwie kurs po zaopatrzenie do wsiowego Lewiatana. Tym razem bez zaginania bo sucho jak pieprz i na rozgrzebanej "913" fruwają tumany kurzu. Z balastem już prosto do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!