Cyklozy Szlaku Techniki ciąg dalszy przez gliwickie Huzy wodzony
-
DST
165.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
08:43
-
VAVG
18.93km/h
-
VMAX
52.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko parametry rowerowego dnia. Opis jutro, jak odeśpię.
Odespane. Czas wpis uzupełnić :-)
Na początek mapka:
Sobota stanęła pod znakiem klubowej wycieczki Cyklozy Sosnowiec do Rud. Wycieczka z cyklu Szlak Zabytków Techniki. Tym razem muzeum kolei wąskotorowej.
Marcin załatwił nam super przewodników z Turystycznego Klubu Kolarskiego PTTK im. Władysława Huzy w Gliwicach w osobach Prezesa tegoż Klubu czyli Alfreda i jednego z klubowiczów czyli Artura. Dzięki ich znajomości miasta i okolic poza samym muzeum była okazja zobaczyć kilka innych miejsc wartych uwagi oraz przewieźć się szlakami i duktami leśnymi po lasach i polach.
Dla mnie zaczęło się od wyjazdu z domu do Gliwic. Rowerkiem. Reszta ekipy sposobami różnymi (głównie koleją) dotarła do celu. Spotykamy się pod dworcem kolejowym kilka minut po 9:00. Zajeżdżając widzę już Alfreda i Artura oraz Edytę, która właśnie się z nimi witała. Kilka minut rozmowy i z dworca wyłania się reszta dzisiejszego składu pod wodzą Prezesa Cyklozy :-) Powitania. Wstępne słowo i ruszamy.
Po kilku kilometrach po mieście funduję sobie glebę, a właściwie to asfalt. Na skręcie gdzieś mi się albo omsknęło koło na krawężniku, albo za mocno ściągnąłem klamkę od przedniego hamulca i robię salto przez kierę nakrywając się rowerem. Szybko się zbieram na nogi i robię ocenę strat. Dziura na rękawie kurtki, dziura na nogawce. Złamań brak. Można jazdę kontynuować. Punkt obowiązkowy programu wykonany czyli wycieczka już na 100% będzie udana :-)
Prowadzenie przez Alfreda i asekurowany na końcu przez Artura sprawnie przebijamy się przez miasto i zaczynamy przedzierać się przez ścieżki leśne.
Pierwszym miejscem, które najeżdżamy jest rezerwat "Las Dąbrowa". Małe kółeczko po tymże lesie, objaśniające słowo Alfreda na temat charakteru lasu i kilka foto na przewróconym drzewie. Jedziemy dalej.
Kolejny przystanek robimy przy obelisku upamiętniającym pomordowanych więźniów obozu. Obelisk jest niekompletny. Jego część znajduje się w Muzeum w Gliwicach. Na fali "rozliczania" się z komunizmem komuś nie spodobała się gwiazda na obelisku i ją strącił. Prawdopodobnie gdyby nie interwencja rowerzysty z kluby "Huzy" to skończyłaby na złomowisku. Osobiście nie rozumiem tej manii niszczenia pomników i obelisków. TO JEST historia. Lepsza, gorsza ale historia i nic jej nie zmieni. Pomnik powinien pozostać. Zwłaszcza, że niektóre z nich, mimo symboli "znienawidzonego" ustroju, upamiętniają zdarzenia, które oprócz tego, że były związane z polityką upamiętniają także ludzkie tragedie, których nie powinno się zapominać.
Podążając dalej szlakami leśnymi wypatrujemy krzyża leśniczego. W końcu udaje się go znaleźć. Jest to pamiątka wystawiona przez księcia raciborskiego w miejscu zamordowania leśniczego z jego lasów. Kto ciekaw historii tego krzyża, niech namówi Alfreda na wycieczkę w to miejsce :-) Na pewno wtedy ją usłyszy.
Podążając dalej leśnymi duktami mijamy kilka bunkrów. Alfred objaśnia nam ich przeznaczenie. Kto ciekaw to? Niech pyta Alfreda :-)
Chwila wytchnienia wypada nam w Łączy. Izotoniki, małe co nieco. I dalej w drogę.
Poprzez lasy jedziemy na miejsce gdzie kiedyś stała leśniczówka. Tam chwila zdjęć na foto i kierujemy się do leśniczówki w Starej Kuźni. Niestety nie było czasu by umówić się z leśniczym więc obiekt oglądamy tylko z zewnątrz. Za to robimy małe kółeczko ścieżką edukacyjną i wspinamy się do ambony myśliwskiej :-)
Stamtąd kierujemy się do Kotlarni. Przy kopalni piasku robimy chwilę postoju na sesję fotograficzną przy starych parowozach. Imponujące maszyny i chyba niedawno odnawiane, bo nie wyglądają na zniszczone.
Przychodzi czas by poważnie zająć się uzupełnieniem braków energetycznych. Koledzy z Gliwic zachwalają restaurację "Złoty Bażant". Skoro zachwalają to jedziemy sprawdzić. Jak się okazuje, zachwalają jak najbardziej słusznie. Solidny, dwudaniowy obiad z izotonikami za naprawdę przyzwoite pieniądze.
Nafutrowani ponownie zagłębiamy się w lasy. Początkowo kręcenie idzie delikatnie bo kolana obijają się o pełne brzuchy ;-) ale w końcu się rozkręcamy docierając do kapliczki św. Marii Magdaleny. Tu Alfred opowiada o fantastycznych i rzeczywistych historiach dotyczących tego miejsca (m. in. związanymi z pożarami okolicznych lasów). Po detale odsyłam do Alfreda :-)
Wiedzeni dalej przez kolegów z Gliwic docieramy do klasztoru Cystersów w Rudach Wielkich. Tam chwila postoju. Pieczątkowanie książeczek. Zdjęcia i pod groźbą deszczu (coś zaczęło pokropywać), jedziemy do głównego celu dzisiejszej wycieczki czyli muzeum kolejki wąskotorowej w Rudach.
Alfred zmuszony zostaje do wykonania serwisu przebitej dętki i wraz z Arturem zostają na stacji muzeum. My korzystamy z okazji i odbywamy mały przejazd kolejką uprzednio sfociwszy zgromadzone w muzeum okazy. Trochę szkoda, że nasza wycieczka nie miała miejsce w niedzielę bo byłaby okazja przejechać składem ciągnionym przez parowóz. No cóż, nie zawsze się udaje.
Dzień powoli się kończy. Spada też temperatura. Kierujemy się ponownie w stronę Gliwic zahaczając o jeszcze jeden lokal gastronomiczny. Sensację wzbudza hamburger zamówiony przez sobowtóra Marcina :-) Przy okazji posiłku Artur wykonuje akcję serwisową na przebitej dętce.
Ostatnie miejsce postoju robimy na wspólne foto przy przydrożnej kapliczce i potem już bez przerw jedziemy pod dworzec kolejowy w Gliwicach. Tu następują pożegnania. Edyta z Maćkiem wracają samochodem do Sosnowca. Koledzy z Gliwic dają nam wskazówki jak najlepiej wystartować w stronę Zabrza i żegnają się z nami. W sześciu jedziemy przez Zabrze do Bytomia. Tam z kolei ja żegnam się z chłopakami, którzy dalej jadą razem do Czeladzi a ja solo przez Piekary Śląskie, Dobieszowice, Rogoźnik i Strzyżowice do domu. Docieram nieco przed 23:00 totalnie wypompowany ale zadowolony z dzisiejszego rowerowego dnia.
W trakcie solowej podróży do Gliwic przyuważam w Bytomiu na garażach graffiti.
Dzisiejsza ekipa śmiganiowa.
Rezerwa "Las Dąbrowa".
Obelisk. Jednak ludzie pamiętają.
Początkowo krzyża szukaliśmy w innym miejscu. Ale w końcu się znalazł.
Trochę szkoda, że nie serwują tu normalnych obiadów tylko "gotowce" ale miejsce na izotonika bardzo w sam raz :-)
Cisza i spokój.
Leśniczówka.
Lokomotywy w Kotlarni.
"Złoty Bażant".
Kapliczka św. Marii Magdaleny.
Klasztor Cystersów.
Teren muzeum kolei wąskotorowej w Rudach.
TO jest hamburger :-)
Początek końca - pożegnania.
Mój rowerowy dzień w liczbach.
Link do pełnej galerii.
Kategoria Jednodniowe