limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPSD

Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano: 07.08.2015

+19. Przyjemne warunki do jazdy. Start lekko obsunięty - 6:17. Kręci mi się dobrze jakieś pierwsze 2 km. Potem pojawia się głośne stukanie i od tego czasu całą drogę próbuję zidentyfikować źródło tego hałasu. Stawiam na lewy pedał bo się nie obraca swobodnie. Jest też opcja bardziej pesymistyczna: suport. Szkoda, że się nie rozsypało raz a dobrze bo bym od razu wiedział co. Ale może nim dotrę do serwisu, to się rozleci :-) Kręcę standardem przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś jestem na tyle późno, że na "dworcu" pusto i szlabany podniesione. Postój na foto hotelu i przez resztę świateł przelatuję bez zatrzymania. Na miejscu z poślizgiem 2 min.

Po pracy, przy akompaniamencie wkurzających stuków, kręcę do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Z zapasem waluty przez Mydlice i Koszelew kręcę do serwisu. Wciąż przy odgłosach stukania. Działa mi to mocno na nerwy. Na miejscu wyjaśniam co i jak. Dostaję serię pytań dodatkowych. Potem chwila macania rowerka i jest diagnoza. Kapnąć Burnoxem, tu, tu i tu. Pokręcić trochę. Przejdzie. To od ciepła. Powysychało smarowanie. Ucieszyło mnie, że tak prosto da się to załatwić choć do końca nie byłem przekonany, że to aż tak banalne jest. Jednak zabrałem się z pojazdem do cienia i nakapałem gdzie pokazali. Kilka kółek ale odgłosy nie cichną. Nakapałem jeszcze trochę i dalej stuka. Zrezygnowany ruszam w stronę Łagiszy i gdzieś po drodze... nagle... ekstaza. Cisza jak makiem zasiał. Stukanie się straciło. Tylko delikatny szum opon i cichy chrzęst pracującego łańcucha. Bajka! Czyli jednak ani nie pedał, który dalej nie chce się luźno kręcić, ani nie suport. I dobrze, bo bez kosztów a poza tym, wg zapisków z BS wynikało, że to jeszcze nie czas na upadek tych części. Mają dopiero niecały 1 tys. km pracy. Dużo za mało na rozsypkę. Spokojnie, bez napinek kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Jeszcze tylko do wymiany klocki na przodzie bo słabo hamulec już trzyma. Obejrzałem w domu co i jak i widać, że jeden zdarty do blachy. Drugiego, o dziwo, jeszcze sporo zostało. Ale jak jest faktycznie to będę wiedział dopiero jak koło zdejmę i zdemontuję zużyte elementy.

Wyjęcie koła dało lepszy wgląd w stan hamulca. Klocki, o dziwo, niezbyt zdarte ale jakieś takie wyślizgane. Potarłem je trochę na betonie żeby je wyrównać i zrobić szorstkimi i włożyłem na powrót. Dalej nie ma hamowania. Na klockach widać, że tarcza nie styka się z nimi całą powierzchnią tylko tworzy po dwa wąskie łuki. Czyli nie tylko klocki ale i sama tarcza do wymiany. Tarczy nie miałem ale klocki tak więc je założyłem. Jest trochę lepiej z hamowaniem przodem ale nie tak jak powinno. Jak będę odbierał Srebrną Strzałę to sobie jeszcze kupię tarczę i powinno być ok. Tarcza na przodzie oryginalna więc chyba już miała pełne prawo być zdarta. Optycznie nie widać ale już w dotyku czuć drobne różnice w grubości. Najwyraźniej tyle wystarczy by nie pracowała jak należy.


Kategoria Praca, KlockiT, Serwis


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!