limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

O skutecznym kuszeniu

  • DST 129.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 08:13
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 58.40km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 maja 2014 | dodano: 03.05.2014
Uczestnicy

Opis i foto jak odeśpię.

Odespałem. 10 godzin wystarczyło :-)
Sobota zaczęła się w czwartek info od Jagiryby, że ma pomysła na to by zamiast na Zagłębiowską Masę Krytyczną wybrać się na pojeżdżenie między innymi doliną Białej Przemszy, obrzeżami Pustyni Błędowskiej i ogólnie, gdzie oczy i koła poniosą.  Co by nie powiedzieć o wydarzeniu typu ZMK to jednak propozycja Jadwigi była dużo bardziej kusząca i zadeklarowałem swój udział.
Tymczasem udało mi się przebimbać nierowerowo cały 1 Maja, gdzie to pogoda do jeżdżenia była wręcz idealna. Również 2 maja, który był już nie taki super ale jeszcze nienajgorszy, przebimbałem nierowerowo.
3 Maja w prognozach zapowiadał się nędznie jednak na wstawaniu poza tym, że było raczej chłodno to jeszcze sucho. Dzwoni Prezes i pyta czy się wybieram, bo u niego pada. Mówię mu, że u mnie sucho i jadę. Śniadanko, przygotowania i nagle za oknem rozkręca się deszcz. Opadają mnie wątpliwości i dzwonię do Jadwigi pytam czy impreza aktualna bo pogoda się sypie. W odpowiedzi słyszę, że prognoza jest znakomita bo może być tylko lepiej. Na takie podsumowanie sprawy nie dało się w sumie powiedzieć nic. Ruszam. Po 4 km w butach radośnie mokro i nieradośnie zimno ale im dalej tym bardziej sucho. Zbiórka ustalona była na parkingu pod Expo Silesia. Kiedy zajeżdżam Jadwiga już czeka. Chwilę po mnie zjawia się Prezes. Wesoło jest od razu. Czekamy jeszcze chwilę i łączymy się z innymi, którzy zapowiadali się na wyjazd ale okazuje się, że przyjdzie nam jechać we trójkę bo ludzie albo poimprezowi albo złamali się pod wpływem pogody.
Ruszamy w stronę Strzemieszyc by po drodze odbić w coś, co na mapie zostało oznaczone jako szlak. I tak już zaczynamy się bujać tu i tam. Jest trochę skakania przez tory, przedzierania się przez krzaki i rowy. W końcu udaje nam się znów wybrnąć na w miarę dobrą drogę gruntową, którą jedziemy do Sławkowa. Po drodze focimy miejsce, gdzie wg mapy ma być cmentarz choleryczny. Jednak nie ma żadnych widocznych jego śladów i orientacja jest tylko przybliżona na podstawie wodnego oczka zaznaczonego w pobliżu. Jedziemy dalej i wjeżdżamy do miasta niebieskim szlakiem napotykając ludzi z białymi i czerwonymi balonikami. Jaga strzela im foto. Na rynku napotykamy festyn. Jest orkiestra strażacka, chyba włodarze miasta, kramy, ławki z parasolami. Pomimo raczej słabej pogody zapowiada się, że trochę będzie się tu działo. Kręcimy się chwilkę focąc. Jadwiga załatwia sobie kotylion na okazję święta. Potem podjeżdżamy pod ruiny zamku w Sławkowie. Stamtąd kręcimy w stronę starego cmentarza żydowskiego i dalej do Krzykawki pod Dworek. Niestety dziś zamknięty i focimy go tylko z za płotu. Wygląda ładnie.
Czerwonym szlakiem wzdłuż Białej Przemszy przebijamy się pod młyn Freya (obecnie mała hydroelektrownia). Dalej wertepkami jedziemy docieramy do Łazów Błędowskich skąd kierujemy się do Chechła korzystając po drodze z czerwonego szlaku, który już kilka razy obiecywałem sobie omijać bo piachy tam niemożebne. Zawsze jednak jakoś zapomina mi się, żeby tam nie wjeżdżać. Było wesoło i jechało się nawet nieźle. W Chechle przystanek obok wielbłąda i jedziemy na punkt widokowy na Pustynię Błędowską gdzie robimy mały popas karmieniowy. Nie trwa on jednak długo bo nieco pizga więc zbieramy się w dalszą drogę. Niebieskim szlakiem kręcimy w stronę Kluczy Po drodze na chwilę odbijamy pod cmentarz wojskowy z okresu Pierwszej Wojny Światowej.
W Kluczach wjeżdżamy na punkt widokowy na Czubatce. Po drodze mam wrażenie, że w kołach jakoś miękko. Po sfoceniu panoramy, niestety nieco zamglonej, macam koła i okazuje się, że na przodzie jest miękko. Wymieniam dętkę bo gdzieś po drodze przód musiałem przebić. Zjeżdżamy do miniętej wcześniej restauracji i zasiadamy do obiadu. Bardzo już pora była i obiad wciągamy błyskawicznie. Zagrzawszy się, nabrawszy energii jedziemy m. in. czerwonym szlakiem pod zamek w Rabsztynie. Po drodze zahaczając o "Pazurek" (nie pamiętam teraz tylko czy to rezerwat czy park krajobrazowy). Skałki są w każdym bądź razie bardzo urokliwe. Trochę szkoda, że nie było słońca bo prześwity światła poprzez liście drzew dawałyby z pewnością piękny widok. Cóż. Trzeba będzie kiedyś przyjechać w to miejsce przy lepszej pogodzie. A do Kluczy wpaść na browarka Jurajskiego :-) Innymi słowy są powody by tam znów kiedyś pokręcić.
Pod Rabszytnem jesteśmy już dość późno. Na dodatek mży, jak to już było kilka razy po drodze. Jednak nie powstrzymuje to nas od focenia naszej obecności u wrót tejże budowli :-) Potem zjazd do asfaltu i ciśniemy do Olkusza. Na rynku kilka szybkich foto i rozpoczynamy odwrót do Bukowna i dalej przez Jaworzno (Sosina) do Sosnowca. Z Marcinem żegnamy się niedaleko szpitala na Zagórzu (on jest już prawie w domu). Z Jadwigą jedziemy przez Środulę, obok dworca Stary Będzin na ścieżkę rowerową przy Małobądzkiej i nią na Zamkowe, gdzie żegnamy się. Dalej już solo kręcę przez Grodzie i Gródków do domu. W domu znacznie po 22:00 zrąbany jak koń po westernie ale bardzo zadowolony. Ustawka pełną gębą z pełnym wachlarzem rażenia: deszcze, piaski, lasy, błota, widoki, super towarzysze podróży, ciekawe miejsca. Zupełnie nie żałuję, że nie wybrałem się na Masę. Bez dwóch zdań warto było się skusić na propozycję Jadwigi.


Dziś kameralnie.


Pierwsze rowy.


Pierwsze krzaki i podejścia.


Zdobyczny kotylion Jadwigi i sławkowskie uroczystości.


Cmentarz żydowski w Sławkowie.




Dworek w Krzykawce.


Młyn Freya. Jednak nie tego, z którym jeździmy.


Bród na Centuri przy czerwonym szlaku do Chechła.


Chwila oddechu na punkcie widokowym.


Zagadka dla Ola: co to za obiekt?


Cmentarz wojenny.


Punkt widokowy w Kluczach.


Tuśmy obiadali. Smacznie i niedrogo.


A jednak rezerwat.






"Pułapka na słonie" ;-) A tak na dobrą sprawę, to diabli wiedzą co. Czasem w środku lasu nadziewaliśmy się na różne dziwne budowle.


Rabsztyn. Sporo się tam zmienia.


Kołatamy do zamku bram.


"Feldmarszałek" Piłsudski. Wg Prezesa.


Małe zagięcie po Olkuszu.


Potem było już dużo jeżdżenia w mżawce i ciemnościach czyli warunkach do focenia mało zdatnych. Dla mnie zakończone z takim oto wynikiem.


Link do pełnej galerii


Kategoria Jednodniowe


komentarze
noibasta
| 08:26 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj fajny trip, zamku w Rabsztynie przybywa trzeba będzie znów się wybrać na wizję lokalną :) tylko wielbłądowi uszy nie chcą odrosnąć ;)
gozdi89
| 07:24 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj No właśnie czegusik mi tu brakowało w tym opisie
limit
| 12:48 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj pablo84: Czego przykładem był Wasz wypad :-)
gozdi89: Powiedziałbym, że sprawdzałem kto czyta i czy jest czujny ale po prawdzie to mi się zapomniało. Przed chwilą dodałem link.
gozdi89
| 12:44 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj a gdzie link do pełnej galerii,
pablo84
| 09:50 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj osobiście - nie ujmując celowości i zasadności, gdyż osobiście popieram ideę takich wydarzeń - też wybrałbym pokręcenie w mniejszym gronie jakimis ciekawymi okolicami... :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!