limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Garnek-Psary

Niedziela, 23 sierpnia 2015 | dodano: 24.08.2015


Link do pełnej galerii



Ostatni dzień objazdu województwa. Dziś jedziemy do oporu byle wylądować we własnym legowisku. Startujemy kilka minut po 8:00 i na początek długa, nudna prosta do Św. Anny. Jeszcze chłodnawo ale twardo jadę na krótko. Przez to tłukę na młynkach na blacie. Daje to taki efekt, że się rozgrzewam i przy okazji udaje się ten odcinek przelecieć szybko. Potwierdzamy się jedziemy dalej. Dziś dzień długich przelotów. Kolejny punkt to Koniecpol. Drogi trochę nam nie pasują i trzeba nieco kombinować. 2x dziś robimy skróty, które okazują się prowadzić terenem z lekkim piaskiem. Na szczęście większość udaje się przejechać. Prowadzenia raptem kilkaset metrów. W Koniecpolu trochę problemów z potwierdzeniem, bo to niedziela, dość wcześnie i nie wszystko jest otwarte. Powtórka jest potem w Szczekocinach. Szukamy tu miejsca obiadowego ale najbliższe jest jakieś 3 km albo pizza na miejscu. Pizzy mówimy stanowcze nie i z zapasem drożdżówek i innych kawałków jedzenia ruszamy w kolejny teren na Podlipie i Dąbrowice. To właśnie przed Podlipiem trzeba nam kawałek poprowadzić. Przed wjazdem tym terenem do lasu robimy postój karmieniowy, który wystarcza aż do konkretniejszego jedzenia. Od Podlipia ładny asfalt do Dąbrowicy, którego mój Garmin nie ma w bazie. Dziwne. Przed Łanami Wielkimi o mały figiel nie zjeżdżam do rowu. Zmęczenie i znużenie dają znać o sobie. Zjeżdżamy do lasu, wyciągam się na szyszkach i mrowisku i na moment urywa mi się film. Prezes powiedział potem, że jakieś 10min. przerwy mieliśmy. Pomaga i to bardzo. Mózg się resetuje i jazda idzie jakoś lepiej. Nawet przez chwilę ganiam króliczka. Docieramy w końcu do Żarnowca, gdzie znów problem z potwierdzeniem. Weekend nie jest dobrym okresem na zaliczenia. Jakoś się udaje. Spotykamy też krajana. Człowiek z Dąbrowy Górniczej jest tu na weselu. Też rowerzysta choć nie tym razem. Zainteresowały go nasze sakwy i chwilę porozmawialiśmy. Z Żarnowca kręcimy do Pilicy. Był też taki plan, że miał nas przechwycić Domino ale nadał, że mu padł rower. Po okolicach krążył za to Robredo i nawet próbowaliśmy się zjechać ale nie zgraliśmy się w czasie. Pomimo tego, że wystartował z domu później to w Pilicy był sporo przed nami. Potem jeszcze próbowaliśmy zjechać się w Kosmicznej Bazie ale też nie wyszło. Cóż, on na pusto jest nieporównywalnie szybszy od nas. W Pilicy robimy dłuższy postój na wciągnięcie GigaPizzy na dwóch. Przyjęła się doskonale. Zresztą nie pierwszy raz tam ten rarytas wciągamy więc wiadomo było, że będzie ok. Posileni kręcimy już bez kołowania prosto do Podzamcza i dalej na Niegowonice zaliczając tamtejszy wjazd i zjazd. W Niegowonicach znów trochę problemów z potwierdzeniem. Za to ostatni punkt do potwierdzenia to pewnik. Telefonicznie umawiamy się z Moniką, że najedziemy jej Bazę po stempelek. Dopadamy Bazy na chwilę przed pojawieniem się jej Dowódczyni więc staczamy się jeszcze do sklepu po tańsze od barszczu coś musująco-gazowanego na symboliczne oblanie zakończenia rajdu wokół województwa. Potem zasiadamy wygodnie i opowiadamy o tym jak nam szło. Monika wbija nam pieczątki. Potem tematy się rozszerzają i tak sobie konwersujemy aż robi się prawie 21:00. Wdziewamy dłuższe rękawy i żegnamy Kosmiczną Bazę i jej obsadę :-) Bez ociągania się lecimy w stronę centrum Dąbrowy Górniczej po drodze odbijając nieco tak, by przez Most Ucieczki wbić się na kierunek mola na Pogorii 3 i dalej na Zieloną. Tu sobie robimy ostatnie wspólne foto z ręki, żegnamy się i ruszamy w swoje strony. Kręcę już spokojnie bo robi się chłodniej i nogi nieco protestują przeciw zbyt intensywnemu pociskaniu. W domu ląduję sporo po 22:00 ale nim doszło do spania to jeszcze zmusiłem się do przeprowadzenia dekontaminacji sakw i odpalenia prania. I tak dzień następny będzie słabiutki bo od razu do pracy. Nie udało się pojechać tak, by był choć jeden dzień przerwy na regenerację.


Ten... osioł... robił nam dziś za budzik. Razem z całą menażerią (tabunem owiec, kóz, perliczek, pawi i co tam jeszcze żyło), zaczął produkować hałas około 5:00.


Święta Anna.


Ładna prosta... do zjeżdżania. Jak trzeba tam się wciągnąć z sakwami to już nie jest tak różowo.


Radoszewice. Pałac prywatny więc tam nie będzie potwierdzenia. W zasięgu wzroku brak kościoła czy sklepu a potem na naszej drodze również ani tego, ani oznaczenia domu sołtysa.


Rynek w Koniecpolu.


Nakło. Myśleliśmy, że to z datą nad wejściem, to tamtejszy pałac. Prezes jednak uzyskuje info, że jesteśmy w błędzie i dostaje namiar.


Pałac w Nakle wygląda tak. Zajmuje się nim teraz fundacja, która powoli doprowadza budynek do świetności. Na poddaszu są pokoje dla gości. Dużo jeszcze pracy do finiszu ale najważniejsze, że sprawy toczą się w dobrą stronę.


Rynek w Szczekocinach. Byłby fajny, gdyby nie trasa przelotowa przecinająca go po przekątnej.


Kościół w Żarnowcu. Wygląda jakby swoje lata miał ale nie znalazłem żadnej tablicy informacyjnej. Kiedyś lenia przemogę i doczytam jego historię :-)


Siedzimy przed pizzerią na rynku w Pilicy i podziwiamy rynek w oczekiwaniu na pizzę.


Na horyzoncie znajome widoki.


Niby już blisko ale jak się wjedzie ze złego końca tego miasta, to do domu można jeszcze mieć ze 40km ;-)


Docieramy do Kosmicznej Bazy w Łośniu.


Ostatnie wspólne foto z Prezesem na tym wyjeździe na Zielonej. Tu się żegnamy i rozjeżdżamy.


Podsumowanie ostatniego dnia.


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
limit
| 09:27 środa, 9 września 2015 | linkuj amiga: Moja właśnie jest turystyczna :-) Na stronie Garmina figuruje w kategorii "Na szlakach". Ale są też bardziej kompaktowe modele. I tańsze. O ile dobrze pamiętam, to jest to seria eTrex. Moja starsza nawigacja jest z tej serii - eTrex Legend/Vista HCx. Ale ich już nie produkują.
amiga
| 07:56 środa, 9 września 2015 | linkuj To że działają na bateriach to spora zaleta... myślę, że będę też szukał czegoś w tym kierunku a mapy OpenStreet dlatego, że są niesamowicie dokładne... są nawet małe wąskie ścieżki leśne... Owszem na długich wyjazdach raczej się z tego nie korzysta, ale czasami szukam takich dziwnych miejsc... :) Garminy są brane pod uwagę... i to bardzo, to że jest to spory wydatek to wiem... ale nie kupuje się tego co kilak miesięcy a raczej raz na kilka lat... :)... Nawigacja nie musi mi się integrować z czujnikiem kadencji, z czujnikiem na koło... Bardziej chyba uderzał będę w turystyczną, by wycieczki z buta czy inne też wchodziły w rachubę... :) Dzięki za info :)
limit
| 17:53 wtorek, 8 września 2015 | linkuj Jak szukasz wodoodpornej komórki z nawigacją to Ci chyba pozostaje coś z produktów Caterpillar-a, Evolveo czy coś w tym stylu. Ale nie wiem jak to trzyma na baterii. Mój to Garmin Montana 650t. Raczej nietania zabawka ale bardzo wygodna w użyciu. Pozwala bez problemu wgrywać inne mapy. Sama ma wbudowaną mapę Europy i dość dokładną (choć w trakcie wyszło, że jednak z pewnymi brakami) mapę Polski. Generalnie korzystam z niej i na razie docieram gdzie potrzebuję. W drugim GPS-ie mam Mapę TOPO Polska. Też mi wystarcza. Poza mapami ma też bazę różnych POI (bankomaty, noclegi, żarłodajnie, atrakcje i multum innych). Mam jednak wrażenie, że w tej mapie TOPO była bardziej rozległa ta baza. Jednak przy dostępie do internetu to w ogóle nie problem. Ja mam taki "telewizor" bo szukałem nawigacji, która jest zasilana z baterii typu AAA. Zawsze mam zapas naładowanych takich akumulatorów i niestraszny mi nagły brak zasilania wtedy. A w razie draki zawsze można kupić w kiosku albo na stacji zwykłe "paluszki". To częściowo determinowało wybór. Są też mniejsze gabarytowo modele z wbudowanym akumulatorem i ładowane przez USB. Z reguły Garminy wytrzymują 10-14 godzin ciągłej pracy (zależy od podświetlenia i intensywności pracy - zmiany trasy, wyszukiwania itp.). Na rower zalecana jest seria Garmin Edge. Jest tam sporo modeli do wyboru. Znajomi używają Garminów i sobie chwalą. To duża wygoda zwłaszcza, jak przyjdzie Ci jechać w nocy po nieznanym terenie i jesteś już na tyle padnięty, że po prostu chcesz szybko i sprawnie dotrzeć do celu.
Co do naszej wyprawy to trasa była zdeterminowana tym, że musieliśmy przejechać przez określone miejscowości i zdobyć tam potwierdzenia (pieczątki lub foto) do odznaki za objazd województwa.
amiga
| 08:53 czwartek, 3 września 2015 | linkuj Zajebista wyprawa, ciekawy pomysł... może kiedyś popełnię podobną trasę...? Kilak z tych miejsc znam, choćby św. Annę :), na fotach przyglądam się waszemu wyposażeniu :) Sakwy prezesa są mi znajome, chociaż widzę, że już lekko zmęczone :)... Moje czekają, na kolejną jakąś wyprawę, w tym roku... chyba już się nie przydadzą, na wyjazdy do pracy wolę plecak, lepiej się sprawdza ;), a poza tym w zimie z plecakiem cieplej... nie przeziębię nerek, chyba.... ;P
Zastanawia mnie jeszcze ten twój licznik, a raczej nawigacja... Jakiś Garmin ? Myślę o czymś, ale... nie do końca wiem jeszcze co chcę... raczej nawigację turystyczną niż połączenie licznika i nawigacji... Ideałem było by dla mnie coś z mapami OpenSourceowymi (OpenStreet są niesamowicie dokładne, żadne google, żadne Nokie, Microsofty nie są w stanie im dorównać jeżeli chodzi o ścieżki...) i pojemną baterią... ale na rynku niewiele jest takich rozwiązań, a rzekłbym jest chyba tylko jedno, na dokładkę pozostawia wiele do życzenia... A może znasz coś ciekawego? Nawet zastanawiałem się czy nie kupić jakiejś komórki... tylko do nawigacji z pojemną baterią... i standardem IPX7...
limit
| 19:16 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj Poprawione.
gozdi89
| 18:56 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj Adaś jeszcze z tego dnia nie masz publicznej galerii
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!